Kubuś Puchatek szedł sobie lasem i układał nową gwizdankę: Zawierucha -wiu-wiu-wiu! Wiatr wariuje tam i tu! Nie był to łagodny wietrzyk, o nie! Miły spacerek niebawem się zmienił w groźną przygodę - wiatr porwał Prosiaczka, a potem przywiał obu przyjaciół aż do domku Sowy i zmienił go w ruinę. Noc po takim dniu też była niespokojna - Puchatka męczyły koszmary, niewinny deszczyk przerodził się w powódź, ale, jak zwykle w Stumilowym Lesie, wszystko dobrze się skończyło.